Aquarium
Dni zrobiły się zdecydowanie krótsze, coraz niższa temperatura daje się we znaki. Śnieg spadł już parę razy. Ludzie wpadli w świąteczny szał co można zobaczyć wracając wieczorem do domu i widząc stojące choinki w oknach, domy udekorowane w setki świecących lampek.
Dwa miesiące. Już tyle minęło od Naszego wyjazdu z Polski. Czas biegnie nieubłaganie szybko. Nie wiem czy dzieje się tak, ponieważ miało miejsce wiele
nowych rzeczy, czy taka jest po prostu jego natura. Choć w Krakowie nie
narzekałam na nudę i raczej zawsze myślałam, że doba powinna mieć więcej
godzin, to tu jakoś wszystko nabrało jeszcze większego tempa.
Ostatnia niedziela była pierwszym dniem od Naszego przyjazdu, który okazał się być wolnym od pracy zarówno dla mnie jak i dla Szymona (jak widać taka okazja nie zdarza się za często). Od samego początku wiedzieliśmy, że na pewno nie przesiedzimy tego dnia w domu, a że całkiem niedawno w Toronto zostało otwarte nowe oceanarium, cel stał się jasny.
Toronto - po wyjściu z metra zrobiło na mnie wrażenie. Tylu wieżowców w jednym miejscu nie spotykam co dzień, jednak po chwili człowiek się przyzwyczaja i nie robi to totalnie wrażenia.
Ratusz
Nasza Nyska spod Hali Targowej nie zrobiła by tu furory. Specjalnie dla Kucziego
Oceanarium zrobiło niesamowite wrażenie. Spędziliśmy tam ok. 3 godzin przechadzając się między rekinami, płaszczkami, wszelkiego rodzaju meduzami, krabami i różnego rodzaju baaardzo dziwnymi stworzonkami.
Ta ryba przywitała Nas na wejściu:)
Gdyby Szymon był tuńczykiem....:)
Konik morski...
... i jeszcze jeden konik morski....:)
Tak więc pierwszy wyjazd z Missisaugi zaliczamy do udanych. Ciekawe kiedy następna wolna niedziela....
Następny cel CN Tower.
I na koniec - skurczybyki są wszędzie...