piątek, 15 listopada 2013

DZIEŃ BEZ PRACY = CZAS NA SPACER

  Ponieważ tereny Naszego nowego miejsca zamieszkania nie zostały jeszcze zbadane, dlatego niezwłocznie należało nadrobić zaległości. Niestety mój dzień wolny nie jest jednoznaczny z dniem wolnym Farmera, więc na spacer udałam się sama. Póki co wrzucam parę zdjęć. Jest też historyczna odsłona tego spaceru, potrzebuję tylko następny dzień wolnego aby sklecić trochę więcej zdań.

Jedna z wielu spotykanych codziennie.

Ryby występujące w pobliskiej rzece.
 :)
 Jak widać wandale też tu są. 
 Miejsce piknikowe w parku.
 Credit River
Jest obiekt, jest impreza:)

Tak, tak są złe daty.
Następnym razem będzie lepiej.




wtorek, 5 listopada 2013

A jak Nam się żyje?!

    Od tygodnia mieszkamy "na swoim". Wynajmujemy obszerną, jasna piwnicę u chorwackiej rodziny. Powiem tak, dobrych ludzi spotyka się nawet często ale p. Nina to anioł. Chyba nie mogliśmy lepiej trafić.
     Szymon nadal pracuje w fabryce pierogów (jak będzie miał chwilę czasu to poproszę go aby stworzył relacje jak mu tam jest:)), ja od tygodnia pracuję w sklepie. W soboty razem chodzimy na lepienie uszek. Póki co nasi jedyni znajomi to znajomi z pracy oraz z przystanków autobusowych - a uwierzcie, że ludzie tu są kontaktowi. Wystarczy się na kogoś popatrzeć i uśmiechnąć a od razu zaczyna się rozmowa:). Do grona znajomych możemy zaliczyć już nie jednego murzyna oraz paru hindusów.

Skoro jesteśmy już przy autobusach to muszę napisać, że komunikacja miejsca to jest jakiś koszmar. Autobusy jeżdżą rzadko. Rozkładów nie ma na przystankach, aby dowiedzieć się za ile przyjedzie kolejny należy zadzwonić na numer przystanku i tam automat udzieli informacji. Autobusy poruszają się tylko po głównych ulicach  w kierunkach wschód – zachód, północ – południe. Więc aby dostać się z punktu A do punktu B, najczęściej trzeba się przynajmniej dwa razy przesiąść.  Oczywiście nie wspominając już o tym, że trasy autobusów są inne w soboty inne w niedzielę a inne w ciągu tygodnia... Prócz tego jedynym biletem  jest bilet 2 godzinny.
Z miłych ciekawostek dotyczących komunikacji. Kierowca jest gospodarzem. To on wita Cię w autobusie, pyta jak leci, żegna. Jeśli widzi, że biegniesz na autobus to poczeka na ciebie a nawet i otworzy drzwi jeśli będzie już poza przystankiem:)
 Ostatnio Szymonowi przytrafiła się niezła historia. Jadąc takim autobusem, kierowca zatrzymał się na głównej drodze, wysiadł i udał się do pobliskiej kawiarni (Tim Hortons). Pierwsza myśl - Hmmm może chce mu się siku? - po paru minutach wraca z kawą w ręku:) Nikt z pasażerów nie powiedział nawet słowa. Chyba nikt prócz Sz. nie był nawet zdziwiony. Myślicie, że wariat z 124 przeżył by coś takiego??:)
A jeszcze z innej beczki. Piliście kiedyś napój gazowany o smaku lukrecji? Oblecha!! Rzadko zdarza mi się aby coś kupić i wyrzucić od razu do kosza(chyba, że coś jest zepsute). W tym przypadku nie mieliśmy złudzeń! 
Dla rozrywki odwiedziliśmy ostatnio Centrum Kultury Polskiej. Często odbywają się tu koncerty, kabarety, spektakle. My akurat udaliśmy się na koncert SDM. Po wyjściu obydwoje mieliśmy jedno w głowie - Bene, Bene, Bene....
 Co czwartek wychodzą darmowe polskie gazetki, które oczywiście namiętnie zbieramy. Artykuły nie za ciekawe za to ogłoszenia dostarczają Nam sporo uśmiechu.
 
 Halloween.W sklepach od dłuższego czasu trwały przygotowania.

 Nasz pierwszy wypad za Mississauge! Farmy, farmy, farmy. Będzie gdzie śmigać na biegówkach - oby tylko był czas.
 W końcu nadszedł Nasz wyczekiwany Halloween! Jeden wielki teatr uliczny. Trzeba przyznać, że niektórzy na prawdę się przygotowali. Prócz przedziwnych rzeczy jakie można było znaleźć u ludzi w ogródkach uwagę warto było również zwrócić na stroje, sztuczną mgłę, muzykę jaka wydobywała się z domów oraz talent aktorski mieszkańców. Dla mnie to była świetna zabawa!



 




sobota, 2 listopada 2013

Czołem!

  Na wstępie skrobnę parę słów, lecz nie będę się rozpisywać bo czasu mamy tu nie wiele.

  Jesteśmy za oceanem od 4 tygodni a dokładnie od 4 października 2013r. Obecnie znajdujemy się w miejscowości Mississauga, gdzie mamy zamiar spędzić czas do wiosny pracując na dalszy etap Naszej wycieczki. 

  O samej Mississauge napiszę pewnie nie raz - jak tu jest, kogo/co można spotkać:) 
  Na sam początek wrzucam jedynie trochę zdjęć do oglądnięcia.
Jak wspomniałam, czasu mamy nie za wiele (praca,praca,praca) więc póki go nie znajdę relacja ograniczy się do relacji foto!:) 

p.s Sorki za jakość, ale sprzęt mamy nie najlepszy. Jest szansa, że niebawem kupimy coś lepszego!


    Po 14 godzinach (lot z przesiadkami) DOLATUJEMY!!:)

 Lufthansa serwuje całkiem dobre jedzenie. Co ciekawe, podczas lotu był również podawany rożnego rodzaju alkohol (bez ograniczeń). 


Nasza pierwsza wycieczka do parku. 

Zaraz po przylocie zaczęliśmy pracę w fabryce pierogów.



 
Produkcja farszu :)

 Nasze pierwsze w życiu sushi.

 Nasza druga i póki co ostatnia wycieczka. Mają tu całkiem ciekawe ostrzeżenia.






 Niedźwiedzie nie są tu wysoko cenione :P

 
  Poranna gazeta. Od dziś klipsy na niedźwiedzie muszą iść w odstawkę.