wtorek, 5 listopada 2013

A jak Nam się żyje?!

    Od tygodnia mieszkamy "na swoim". Wynajmujemy obszerną, jasna piwnicę u chorwackiej rodziny. Powiem tak, dobrych ludzi spotyka się nawet często ale p. Nina to anioł. Chyba nie mogliśmy lepiej trafić.
     Szymon nadal pracuje w fabryce pierogów (jak będzie miał chwilę czasu to poproszę go aby stworzył relacje jak mu tam jest:)), ja od tygodnia pracuję w sklepie. W soboty razem chodzimy na lepienie uszek. Póki co nasi jedyni znajomi to znajomi z pracy oraz z przystanków autobusowych - a uwierzcie, że ludzie tu są kontaktowi. Wystarczy się na kogoś popatrzeć i uśmiechnąć a od razu zaczyna się rozmowa:). Do grona znajomych możemy zaliczyć już nie jednego murzyna oraz paru hindusów.

Skoro jesteśmy już przy autobusach to muszę napisać, że komunikacja miejsca to jest jakiś koszmar. Autobusy jeżdżą rzadko. Rozkładów nie ma na przystankach, aby dowiedzieć się za ile przyjedzie kolejny należy zadzwonić na numer przystanku i tam automat udzieli informacji. Autobusy poruszają się tylko po głównych ulicach  w kierunkach wschód – zachód, północ – południe. Więc aby dostać się z punktu A do punktu B, najczęściej trzeba się przynajmniej dwa razy przesiąść.  Oczywiście nie wspominając już o tym, że trasy autobusów są inne w soboty inne w niedzielę a inne w ciągu tygodnia... Prócz tego jedynym biletem  jest bilet 2 godzinny.
Z miłych ciekawostek dotyczących komunikacji. Kierowca jest gospodarzem. To on wita Cię w autobusie, pyta jak leci, żegna. Jeśli widzi, że biegniesz na autobus to poczeka na ciebie a nawet i otworzy drzwi jeśli będzie już poza przystankiem:)
 Ostatnio Szymonowi przytrafiła się niezła historia. Jadąc takim autobusem, kierowca zatrzymał się na głównej drodze, wysiadł i udał się do pobliskiej kawiarni (Tim Hortons). Pierwsza myśl - Hmmm może chce mu się siku? - po paru minutach wraca z kawą w ręku:) Nikt z pasażerów nie powiedział nawet słowa. Chyba nikt prócz Sz. nie był nawet zdziwiony. Myślicie, że wariat z 124 przeżył by coś takiego??:)
A jeszcze z innej beczki. Piliście kiedyś napój gazowany o smaku lukrecji? Oblecha!! Rzadko zdarza mi się aby coś kupić i wyrzucić od razu do kosza(chyba, że coś jest zepsute). W tym przypadku nie mieliśmy złudzeń! 

8 komentarzy:

  1. Iwonka, spora część ludzi nie wie co to lukrecja :-) Kiedyś miałem taka wodę z trawą więc pewnie ten syf to to samo. Coś w stylu drożdżówki z rybą?

    A Pan Zbigniew przeczytał Wasz wpis dotyczący jazdy autobusów i dostał uczulenia na internet.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezus Maria, strata paliwa!

    A o smaku lukrecji to nie są te obrzydliwe czarne żelki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to anyż chyba...

      Usuń
    2. tak! tak! czarne żelki to lukrecja:)

      Usuń
    3. nie - czarne żelki to anyż!

      Usuń
    4. nie, jednak lukrecja, anyż ma do niej podobny smak, ale nie robi się z niego żelek.

      Usuń
  3. co do kontaktu...często podczas podróży, można zauważyć, że ludzie po prostu ze sobą rozmawiają nie tylko z grzeczności, u nas na przystanku to najwyżej ktoś na Ciebie popatrzy, albo napluje pod nogi. fajnie z tym autobusem, luzik. Pozdrawiam Was

    OdpowiedzUsuń